Jak już wiecie, większości ubrań dla dzieci kupuję z przynajmniej rocznym wyprzedzeniem i gromadzę coś w rodzaju ubraniowych zapasów. Oszczędzam w ten sposób naprawdę dużo pieniędzy i jednocześnie unikam sytuacji, w których nagłe załamanie pogody zostawiłoby chłopców np bez ciepłych kurtek. Wiem też, że nawet, gdyby nasza sytuacja finansowa niespodziewanie całkowicie się załamała, to dla każdego z dzieci mam pełny zestaw ubrań na najbliższy rok, a nawet dłużej. Naprawdę trudno mi ocenić, która korzyść jest większa.
Niestety, kiedy zaczynałam przygodę z kupowaniem ubrań na wyrost, zdarzało mi się dublować zakupy, bo w pewnym momencie straciłam kontrolę nad tym wszystkim. Potrzebna była mi nie tylko uczciwa inwentaryzacja, ale też narzędzie podpowiadające mi w czasie zakupów, na co muszę jeszcze polować, a co już mam.